Budząc się rano, ciężko było mi chociażby lekko unieść
głowę. Była ciężka jak głaz, a przy najmniejszym wykonywanym ruchu odczuwałam
ogromny ból. Sama już nie pamiętam ile alkoholu wypiłam i jak wróciłam do domu.
Chcąc sprawdzić godzinę, postanowiłam poszukać swojego telefonu. Sprawdziłam
pod poduszką, na całym łóżku, obok łóżka, na biurku, aż w końcu chwyciłam swoją
torebkę. Zaglądając do niej przypomniałam sobie, co stało się z moim telefonem.
Wyrzuciłam wszystkie części na materac i sama załamałam się jego stanem.
Poukładałam je wszystkie obok siebie i zastanawiałam się czy da się go złożyć.
Spróbowałam, ale brakowało kilku części. Ekran nie miał ani milimetra, który
byłby cały i nie popękany.
- Szlag by go ! - mruknęłam i wrzuciłam rozwalony telefon
do szafki. Zapowiadało się kilka dni bez jakiegokolwiek kontaktu
telefonicznego. Miałam ochotę znów pójść spać, ale wiedziałam, że dzisiaj mam
kilka spraw do załatwienia.
Powolnym krokiem podreptałam do łazienki. Dopiero
rozbierając się zauważyłam, że nadal mam na sobie wczorajszą sukienkę. Byłam
dla siebie pełna podziwu, bo nie wiem jak dałam radę się w niej wyspać.
Napuściłam sobie gorącej wody i dodałam waniliowego płynu do kąpieli.
Zanurzając się w niej, poczułam ulgę. Napięcie w moich mięśniach zniknęło jak
ręką odjął.
Chwile później siedziałam już w kuchni, szykując sobie
śniadanie. Ubrałam na siebie zwiewną sukienkę i kremowe koturny do kompletu. Spojrzałam na zegar obok okna i z ulgą zrobiłam sobie
lekkie śniadanie, bowiem miałam jeszcze półgodziny do wyjścia. Obiecałam mamie, że dzisiaj pojawię się u niej w pracy.
Czasami prosiła mnie o pomoc w jednym z naszych sklepów odzieżowych. Lubiłam tą
pracę. Pożyteczne z przyjemnym, bo po godzinach zawsze szukałam czegoś dla
siebie.
Gdy miałam już zamknąć dom, rozdzwonił się telefon
stacjonarny. Zostawiłam klucze w
drzwiach i pobiegłam do salonu, tak szybko jak to było możliwe.
- Słucham
- Carmelita, co się z Tobą dzieje ? Czemu masz wyłączoną
komórkę ? - od razu poznałam mamę, chyba była trochę zmartwiona.
- Już jadę mamusiu, będę za 20 minut. Właśnie
wychodziłam. A komórka ... - nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Może, że
przez przyjaciół Alvaro wygląda jakby go czołg przejechał ?
- Musiała mi się rozładować i nie zauważyłam - skłamałam.
- Dobrze, dobrze. To zbieraj się.
- Tak jest szefowo ! - śmiejąc się odłożyłam słuchawkę.
- Nie powinnaś zostawiać kluczy w zamku - usłyszałam
męski głos tuż za sobą i poczułam ciepły oddech na karku. Przez chwile stałam
zdezorientowana, ale dotykając mnie przegiął i nadepnęłam mu koturnem na stopę.
Odskakując od niego, złapałam pierwszą lepszą rzecz.
- Auuu ! Za co to ?
Trzymając przedmiot w dłoniach jak broń, zauważyłam
roześmianą twarz Sergio Ramosa i wtedy zorientowałam się czym tak na prawdę mu
grożę. Właśnie stałam przed obrońcom Realu Madryt z bananem imitującym
pistolet.
- Masz zamiar mnie tym pobić czy może zastrzelić ?
- Co ty tu do cholery robisz ? - wkurzona i odrobinę
zażenowana odłożyłam owoc z powrotem do miski.
- Przyszedłem przeprosić.
- Haaa ! Wybrałeś sobie zły moment. Wynoś się stąd ! -
krzyknęłam i palcem wskazałam mu drzwi. Wydawało się jakby chciał coś jeszcze
dodać, ale posłusznie wyszedł tak jak wszedł. Widziałam jak odjeżdżał popisując
się przede mną. Wywróciłam oczami i wsiadłam do mojego ukochanego samochodu.
***
Przez następne 8 godzin w pracy, zastanawiałam się skąd
on tak w ogóle wiedział gdzie ja mieszkam. Jedyną osobą , która może być w to
wszystko zaplątana, jest Morata. Jak on śmiał wchodzić do mojego domu, tak bez
pukania i w ogóle. Okej, sama zostawiłam otwarte drzwi, ale to nie jest
jednoznaczne z zaproszeniem. Przez to całe zamieszanie z Ramosem, nie pozwalało
mi się skupić na pracy. Kilka razy źle wydałam ludziom ich resztę. Oczywiście
na moją niekorzyść.
Wracając do domu, zauważyłam na podjeździe samochód
Madridisty. Wchodząc do domu, zauważyłam buty Monic. Buty Monic i samochód
Alvaro ? Halo, o co tu chodzi ? Głosy obydwojga dochodziły z salonu. Siedzieli
przytuleni na kanapie. Nie potrafiłam uwierzyć w to co widzę.
- O, cześć Carmel ! - zza oparcia odezwał się chłopak, a
dziewczyna speszona szybko odsunęła się od niego.
- Co wy tu robicie ? RAZEM
- Siedzimy, nie widzisz ? - cały czas odzywał się Alvaro.
Przyjaciółka siedziała, czerwona jak burak. Nie miałam pojęcia o co chodzi.
- Monic, pozwól na chwilę - złapałam ją za rękę i
zaciągnęłam do swojego pokoju - co się dzieje ?
- Nic - próbowała kłamać, ale jej to nie wychodziło.
- Nie kłam. Widzę, że coś się święci.
- Bo wiesz ... Valdes sobie poszedł, a ja byłam pijana
...
- Całowaliście się ? - jej odpowiedzią było wstydliwe
kiwnięcie głową - Jesteście razem ?
- Carmelita, ktoś dzwoni ! - krzyczał Alvaro z salonu.
Monic była wolna i zauważyłam, że odetchnęła z ulgą. Spojrzałam ostatni raz na
nią, rzucając krótkie "porozmawiamy potem" . W przedpokoju stał
niewysoki brunet w stroju firmy kurierskiej, trzymający dość spory karton.
- Pani Carmelita López Lis ? - spytał aksamitnym, lecz
bardzo seksownym głosem.
- Tak, to ja. O co chodzi ?
- Mam dla Pani przesyłkę.
- Czy mogę wiedzieć, od kogo ? Nic nie zamawiałam.
- Przykro mi, nie mogę nic Pani powiedzieć.
- Dobrze, dziękuję bardzo. - wzięłam paczkę od niego i
podpisałam jakieś papiery. Byłam bardzo ciekawa co i od kogo dostałam. Na
prawdę, nie miałam pojęcia co to może być. Trzymając paczkę uciekłam do swojego
pokoju, zostawiając papużki same. Nie chciałam tego robić, ale teraz najważniejsza była paczka. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w to pudełko, nie wiedząc jak się za nie zabrać. Siedziałam nad nim tak kilka długich minut. Potrząsnęłam nim lekko, ale nic nie było słychać.Wróciłam się do kuchni po nóż i w samotności otworzyłam
je. W środku znajdowało się kolejne, lecz mniejsze i białe pudełko. Lekko
poirytowana, sprawdziłam je również. W środku znajdował się najnowszy model
Samsunga. Przejrzałam całą zawartość ale nic innego oprócz ładowarki i
słuchawek nie znalazłam. Nie minęła minuta jak usłyszałam moją ulubioną
piosenkę. Lecz to nie mój telefon dzwonił - bo nie był w stanie - tylko ten
nowy. Numer nie był zapisany, ale odebrałam niepewnie.
- Cześć piękna. Mam nadzieję, że podoba Ci się prezent.
No, no :D Monic i Alvaro ;o to ciekawe połączenie :) co do Ramoska to słodziak z niego :D
OdpowiedzUsuńRamoooos *_* Jaki on kochany hahaha xd A Alvaro i Monic .. No cóż ;d Dziewczyna się chyba wystraszyła Carmelity xd
OdpowiedzUsuńZ tego starego telefonu to faktycznie nic ciekawego nie zostało hahah XD Ale skąd TEN KTOŚ XD Wiedział jaka jest ulubiona piosenka Carmelity? ;d
Czekam na nn :)
Ramooos *o* odkupił swe winy hahahaha... Fakt on potrafi w głowie zrobić małe zamieszanie ;D
OdpowiedzUsuńA co do Moraty i przyjaciółki to coś się świętuje xD
Czekam :*
Co tak krótko?! Ale dobra, skomentuję Ci wszystko od początku,bo chyba nie komentowałam ani razu... Ale odzyskałam już hasło. :D Więc... Oczywiście ja myślałam,że Pepe komuś porachuje kości na tej zabawie, ale to dobrze,że tak się nie stało. Przecież piłkarze przyjaźnią się ze sobą, to tylko kibice sieją nienawiść między sobą. Co do reszty? Jaki kochany Ramos (bo to on na pewno, tak myślę :D ), odkupił telefon, a Carmel nie powinna tak się złościć, bo jeszcze zmarszczek dostanie albo osiwieje. :D Ach i Alvaro z Monic? Hoho, to już nie z Victorem? :D Aż nie mogę uwierzyć w to :D
OdpowiedzUsuń