niedziela, 4 sierpnia 2013

3. "Goście, goście, goście. "

*Monic*
- Gotowa ? - szepnęła mi do ucha, na co odpowiedziałam skinięciem głowy. Nie mogłam się już doczekać, co takiego dla mnie przyszykowała. Carmelita zawsze potrafiła mnie zaskoczyć, nigdy się z nią nie nudziłam. Może odrobinę bałam się jej pomysłów, ale jak dotąd nic mi się nigdy nie stało.
- Witaj Monic - usłyszałam niesamowicie seksowny głos, lecz za nic nie potrafiłam go rozpoznać. Nie byłam pewna, ale chyba gdzieś go już słyszałam. Ściągnęłam przeszkadzającą mi opaskę i spojrzałam do góry, gdy tylko oczy przyzwyczaiły mi się do oślepiających reflektorów. I wtedy zobaczyłam GO.  Sama nie potrafiłam uwierzyć w to co widzę. Myślałam, że śnie, ale to nie był sen.
- Uszczypnijcie mnie ! To Victor Valdes, na mojej imprezie urodzinowej. Co on tutaj robi ? - spojrzałam pytająco na stojącego obok mnie Carmelka.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie - ucałowała mnie w policzek.
- Victor przyszedł tu specjalnie dla Ciebie. - dodała.
- To właśnie go ukrywałaś przede mną, przez ostatnie kilka dni ? Jesteś okropna ! - pisnęłam - Ale i tak Cię kocham !
- No dalej, baw się dobrze - mówiąc to, popchnęła mnie w jego objęcia. Nie wiedziałam jak się zachować. Zarumieniona rzuciłam krótkie "przepraszam" i odsunęłam się od niego dokładnie się mu przyglądając. Wyglądał niesamowicie, seksownie, pociągająco i mogłabym wymyślić jeszcze więcej określeń, ale zabrakło mi tchu w piersiach. Nagle cały świat przestał się liczyć, widziałam tylko jego. Uśmiechniętego, wyciągającego rękę w moją stronę. Uścisnęłam jego dłoń i od razu zatraciliśmy się w tańcu. W tle dobiegała do nas najnowsza piosenka Alejandro Fernandeza y Christiny Aguilery - Hoy tengo ganas de ti, która potęgowała moje uczucia. Słysząc głos Aguilery ponownie przez całe moje ciało przechodziły dreszcze, tak samo jak na sam widok Victora.
- Słyszałem, że kończysz dzisiaj 20 lat. Feliz cumpleaños, preciosa - ujął moją dłoń i ucałował ją. Nie miałam przy sobie lusterka, żeby się przejrzeć, ale czułam jak moje policzki płoną.
- Gracias - wypowiedziałam prawie niedosłyszalnie.
- Dlaczego się tak rumienisz ? - dotknął mojego policzka, a ja poczułam miłe mrowienie na całym ciele.
- Sama nie wiem. Jesteś Victor Valdes, bramkarz FC Barcelony. Nie za często mam do czynienia z kimś sławnym. Tym bardziej z moim idolem - przy wypowiadaniu ostatniego zdania zapomniałam ugryźć się w język. Bramkarz uśmiechnął się zadziornie i cmoknął mnie w policzek.

*Carmelita*
Monic całkowicie odleciała widząc Valdesa. Muszę przyznać, że w tym szarym garniturze nawet na mnie zrobił niesamowite wrażenie, chociaż nigdy jakoś szczególnie nie zwracałam na niego uwagi. Żałowałam, że nie ma tutaj Daniego Alvesa, Chile albo Cristiana Tello. Wtedy pewnie i ja zatraciłabym się we własnym świecie, tak jak właśnie robiła to Monic.
- Co jej się stało ? - spytał Alvaro, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Miłość od pierwszego wejrzenia - zachichotałam i poczułam jak jego mięśnie naprężają sie jakby był wkurzony, lecz po chwili był już opanowany. Domyślałam się, że nie jest zachwycony bliskim spotkaniem z bramkarzem Barcy i to poza boiskiem. Zaczęłam być coraz bardziej przekonana, że oni się nigdy nie dogadają. To dla mnie dziwne, bo poza boiskiem nie powinni być wrogami. Powinni spojrzeć jak zachowują się Iker i Xavi. Grają we wrogich klubach, lecz poza boiskiem są przyjaciółmi.
Muzyka lekko mnie zdołowała, więc podeszłam do baru i zamówiłam mojito. Barman dziwnie na mnie spojrzał. Chyba byłam jego pierwszą klientką dzisiaj. Siedziałam sącząc swój trunek bardzo powoli, gdy podszedł do mnie mój brat i usiadł obok. Zamówił piwo i odwrócił się w moją stronę. Zanim wydusił z siebie jakieś słowa, siedział tak przez kilka długich minut. Jego postawa zaczynała już mnie denerwować.
- Nie dąsaj się maleńka. Co się zaś stało ?
- Nic się nie stało, Marcos - skłamałam. Sama dobrze nie wiedziałam dlaczego tak posmutniałam, ale najwidoczniej był jakiś ważny powód.
- Nie wierzę Ci siostro. Nigdy nie upijasz się już na samym początku imprezy - pokazał mi język i poklepał krzepiąco po plecach.
- Jesteś kochana ! - Monic podbiegła do mnie i przytuliła zachodząc od tyłu - Dziękuję Ci !
- Nie masz za co dziękować. Pomagam Ci spełnić marzenia - odwróciłam się i odwzajemniłam uścisk.
- Może do nas dołączysz ? - spytała spoglądając na mojego drinka.
- Carmen, tak ? No nie daj się prosić - od razu przyjaciółkę wsparł bramkarz.
- Carmelita. - uśmiechnęłam się, wzięłam ostatni łyk mojito i zeskoczyłam ze stołka barowego w dużo lepszym już humorze.
Tańczyliśmy nie zważając na innych ludzi. Victor okręcał raz mnie, raz jego dzisiejszą partnerkę. Nigdy bym się nie spodziewała, że piłkarz może tak dobrze tańczyć. Podczas obrotu, ktoś złapał moją dłoń i zrobił odbijanego. Nie przejęłam się tym nawet. Chłopak prowadził równie dobrze, jak jego poprzednik.
DJ zmienił klimat i puszczał tylko muzykę latynoamerykańską. Najbardziej zapamiętałam tą od Daddy Yankee. Złapałam kolegę Monic i zaczęliśmy wykonywać bardziej odważne, a nawet erotyczne ruchy.
- Może się czegoś napijemy ? - opamiętałam się. Nie był zbyt szczęśliwy tym jak zakończyła się cała sytuacja, ale zrobił dobrą minę do złej gry i zamówił mi drinka.  

***

Kilka godzin później zauważyłam brak dwóch gości, a mianowicie Marcosa i Alvaro. Przeprosiłam nowo poznanego kolegę, o imieniu którego nie pamiętam i poszłam ich szukać. Wyszłam z sali i zapukałam do męskiej ubikacji. Nie było ich tam. Poszłam piętro wyżej, lecz tam też ich nie znalazłam. Schodząc po schodach usłyszałam znajome głosy dochodzące z parkingu. Wyjrzałam przez okno i zauważyłam podjeżdżające samochody oraz zguby siedzące na krawężniku.
- O patrzcie, co to za lalunia ? - ktoś krzyknął i zagwizdał, gdy tylko przeszłam przez obrotowe drzwi.
- Lalunie to ty sobie w sex-shopie możesz kupić -odgryzłam się i dopiero wtedy zobaczyłam zawodników Realu Madryt. O samochody stali oparci Pepe, Sergio Ramos, Cristiano Ronaldo i Mesut Ozil.
- Uuuuu... - buczeli, popychając jednego z nich. Dzięki temu wiedziałam, kto rzuca tak tandetnymi tekstami.
- Co oni tutaj robią ? - warknęłam patrząc na Alvaro.
- No kuzyneczko, nie gniewaj się - widać było po nim, że był częstym bywalcem przy barze - Nudziłem się, to zadzwoniłem po kolegów. Może chcesz ich poznać ?
- Nie trzeba było przychodzić - no i zaczęła się sprzeczka słowna. Wiedziałam, że nie odpuści, a ja go jeszcze sprowokowałam.
- Nie trzeba było zapraszać Victora Valdesa !
- Victorek tutaj jest ? - oczy Pepe się zaświeciły i to spowodowało, że zaczęłam się ich bać.
- Nawet tam nie wchodź ! - tym razem to na niego spojrzałam złowrogo, lecz on tylko się zaśmiał i nic sobie z tego nie zrobił.
- Chodźcie, zobaczymy jak nasz Victorek się bawi - przeszedł obok, śmiejąc mi się prosto w oczy. Byłam potwornie zła na kuzyna. Jak on mógł ich tutaj sprowadzić ?! A ten Pepe, nigdy go nie lubiłam. Zachowywał się jak palant, jak widać nie tylko na boisku. Zresztą Sergio nie był lepszy. Nawet jego wygląd na mnie nie podziałał. Zaczął mnie drażnić od samego początku. 
- Jak coś się stanie, to będzie twoja wina - ostatni raz spojrzałam na kuzyna i brata, po czym pobiegłam za piłkarzami.

________________________________________
Już się poprawiam, wybaczcie ;* Rozdział dłuższy, wyjątkowo miałam wenę. Za ostatni rozdział was przepraszam, tzn za jego długość. Mam nadzieję, że ten bardziej wam się spodoba :) 
Buziaczki :*

4 komentarze:

  1. Oooooo... To będzie niefajnie ;/ I jeszcze Victor sam a ich paru -.- Ale niespodzianka cudowna ! <3 Boże, czekam na ciąg dalszy ze zniecierpliwieniem :D
    Pisz pisz pisz! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha nieźle miec taka przyjaciolke jak Carmelita to naprawde cud xd
    A koledzy Moraty moga niezle namieszac xd
    Biedny Valdes, sam na sam z madrycka banda....
    Czekam na kolejne rozdzialy :))
    Pozdrawiam xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tak teraz sobie wspomnę VV to przed oczami mam jego tekst o McDonaldzie :D
    Kurde piłkarze RM jedni z moich ulubionych... Chodź teraz to mnie lekko przerażają...
    Czekam na to co się stanie chodź kurde no...
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahah zmieszanie zawodnika Barcy z zawodnikami Realu to jest gorsza mieszanka wybuchowa jak te takie związki chemiczne czy coś... Nie wiem konkretnie, nie ogarniam chemii. Ale mniejsza o chemię :d
    Rozdział faktycznie dłuższy od poprzedniego i trochę się w nim działo, oby tak dalej ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń