środa, 31 lipca 2013

1. Tajemnica

- Goooool ! - razem z Monic krzyczałyśmy na całe gardła po wyrównującym golu Villi. Ten mecz z Realem Betis nie zaczął się za dobrze. Już na samym początku meczu, bo w 15 sekundzie naszą bramkę zdobył Pabon. Lecz w 8 minucie wynik wyrównał Alexis Sanchez. Mimo wszystko po pierwszej połowie schodziliśmy jako przegrani. Byłyśmy pewne, że taki stan rzeczy nie potrwa zbyt długo. I tak się właśnie stało, dzięki Davidowi.
- Gooool ! - ledwie usiadłyśmy, a tu już trzeba było wstawać i krzyczeć, ponieważ 4 minuty później kolejnego gola strzelił Messi. Nie darzyłam tego piłkarza sympatią, ale dobrze, że pomagał nam wygrywać. Cała ta afera wokół jego osoby doprowadzała mnie do szaleństwa. Przecież Barcelona, to nie tylko Messi, ale też Puyol, Cesc, Tello, Marc, Alexis, Valdes i wielu innych. To, że strzela jest też zasługą całego zespołu. Przecież ktoś musi wyprowadzić mu tą akcje.
Wychodząc z loży vipowskiej na parking zauważyłam samochód mojego brata. Byłam zszokowana, że chciało mu się po mnie przyjechać. Mój brat Marcos, nigdy tego nie robił. Chyba, że chciał się ponabijać.
Spojrzałam na Monic, która wzrokiem błądziła po parkingu z nadzieją zobaczenia swojego największego idola, lecz zmuszona byłam pociągnąć ją za sobą. Dziewczyna od zawsze szalała za Victorem Valdesem. Miałam już pomysł na prezent urodzinowy dla niej, ale jeszcze trochę musiała poczekać.
Pochodząc bliżej ujrzałam swojego kuzyna. Już chciałam się wycofać i dalej ukrywać swój sekret. Nie miałam pojęcia ile czasu jeszcze mogłam to ciągnąć, ale gdybym się postarała... Kto wie. Przecież znamy się 5 lat, a mi udało się to przed nią ukryć. Zapraszając ją na urodziny, wybierałam ten dzień gdy kuzyn był gdzieś poza miastem. Nawet na wakacje jej nigdy ze sobą nie zabrałam, bo jeździł ze mną brat i kuzyn. Lecz nadszedł dzień, w którym zmuszona byłam go przedstawić.
- To mój kuzyn, Alvaro - wsiadłam do sportowego samochodu z nadzieją, że go nie rozpozna. Nie chciałam by wiedziała, że mam rodzinę w Realu.
- A... Alvaro ? - zaczęło się.
- Kuzynko, nie chwaliłaś się, że masz sławnego kuzynka ? - zaśmiał się z przedniego siedzenia, a wraz z nim Marcos. Ja tylko spaliłam przysłowiowego buraka i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
- Carmel, jak mogłaś nie powiedzieć, że ktoś z Twojej rodziny gra w Realu ? - spojrzała na mnie wrogim wzrokiem. Chyba nienajgorzej to przyjeła.
- A mam się czym chwalić ?
- No właśnie, jak mogłaś ? Oczywiście, że tak - Marcos nadal kpił ze mnie.
- Zamknij się - warknęłam wkurzona - Porozmawiamy później - dodałam w stronę przyjaciółki.
Droga powrotna nie trwała długo, lecz Monic wcale się już do mnie nie odezwała. Rozmawiała spokojnie z chłopakami ignorując mnie. Nie chciała rozmawiać o niczym i nikim innym tylko o Álvaro Moracie. Nie wyglądała jakby była na mnie zła, tylko raczej zaciekawiona co mam jej do powiedzenia.

Nie minęło pół godziny i byliśmy na miejscu. Chłopcy od razu wyskoczyli z samochodu, rzucając mi kluczyki bym zamknęła samochód. Oni pobiegli na pobliskie boisko, a my zostałyśmy same. Przekręciłam kluczyk w zamku i usiadłam na krawężniku, a zaraz obok mnie Monic.
- Nie chciałam Ci o tym mówić - zaczęłam.
- Ale dlaczego ? - w jej głosie wyczuwałam jedynie ciekawość, żadnej irytacji ani podobnych uczuć.
- To jest Madridista, a my jesteśmy Cule. Co to za ciekawostka, że we wrogiej drużynie gra mój kuzyn ? Może trochę się bałam, jak zareagujesz gdy się dowiesz.
- Tontita (Głupiutka) - otuliła mnie ramieniem - nie obchodzi mnie to. Przecież od zawsze szanowałyśmy przeciwnika. Spójrz na to z tej strony, że to twoja rodzina.
- No niby tak - mruknęłam.
- Ei mała, rodziny się nie wybiera - szturchnęła mnie i wybuchła śmiechem.
- Monic, Carmelita ! Chodźcie na obiad i wołajcie chłopaków ! - usłyszałyśmy donośny męski głos. Odwróciłyśmy się w stronę z której dochodził głos i zobaczyłyśmy mojego ojca stojącego w drzwiach.
- Cześć Tato - odkrzyknęłyśmy równocześnie i naszym oczom ukazał się szczery uśmiech na jego ustach.


Obiad minął w bardzo rodzinnej atmosferze. Monic siedziała obok mnie i Alvaro, a naprzeciw usadowił się mój brat. Monic dużo rozmawiała z napastnikiem Realu. Co najdziwniejsze, rozmawiali o piłce nożnej, a i tak się dogadywali. Moi rodzice również lubili moją przyjaciółkę. Traktowali ją jak własną córkę, więc była częstym gościem w naszym domu. Na prawdę jestem w szoku, jak udało mi się to ukrywać przed nią już tyle lat. Oczywiście było to bardzo męczące. Jednak ucieszyłam się, że wszystko już jest za mną i nie muszę jej więcej okłamywać.
Wykorzystując wolną chwilę, podbiegłam do taty i usiadłam obok niego na kanapie.
- Tatkuuuu ...
- Ile ? - spytał i wyjrzał znad gazety.
- 100 euro, ale nie po to przyszłam - uśmiechnęłam się szeroko - Potrzebuję twojej pomocy.
- Co mogę dla ciebie zrobić ? - odłożył gazetę na stolik i odwrócił się w moją stronę.
- Monic ma niedługo urodziny i chciałam, żebyś mi pomógł coś zorganizować. To będzie spełnienie jej marzeń. Proooooooszę - przeciągnęłam ostatni wyraz, ale on był to tego przyzwyczajony.

4 komentarze:

  1. No, no :d Bardzo podoba mi sie rozdział ;) Ciesze sie, że Monic sie nie gniewała ;) jestem ciekawa tej niespodzianki urodzinowej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjj Alvaro *_* Dobra, tam i tak wolę Tello. hahaha xD I cieszę się, że chociaż jego nazwisko się tutaj pojawiło xD
    Ale fajnie będzie ^^ Coś czuję, że te urodziny będą niezapomniane. Skoro to spełnienie marzeń to ja tak coś czuję że to będzie coś... Victorowego xD
    Ale tata najlepszy haha ''ILE?'' hahahahaha xD
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre to było, dobre xD
    Ja bym się tam cieszyła z Moraty w rodzinie, pomimo, że jak bohaterka należę do strefy Cules
    Cóż mam więcej powiedzieć, informuj mnie na http://hiszpanskieperypetie.blogspot.com/ albo na moim drugim blogi, ale tak mi się nie chce wklejać linka, więc informuj mnie na perypetiach xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Alvaro! Jej, kocham gościa :D Opowiadanie zapowiada się naprawdę fajnie i nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów :)
    Jak możesz to informuj mnie na tt :) @dvingende

    OdpowiedzUsuń