- Goooool ! - razem z Monic krzyczałyśmy na całe gardła
po wyrównującym golu Villi. Ten mecz z Realem Betis nie zaczął się za dobrze.
Już na samym początku meczu, bo w 15 sekundzie naszą bramkę zdobył Pabon. Lecz
w 8 minucie wynik wyrównał Alexis Sanchez. Mimo wszystko po pierwszej połowie
schodziliśmy jako przegrani. Byłyśmy pewne, że taki stan rzeczy nie potrwa zbyt
długo. I tak się właśnie stało, dzięki Davidowi.
- Gooool ! - ledwie usiadłyśmy, a tu już trzeba było
wstawać i krzyczeć, ponieważ 4 minuty później kolejnego gola strzelił Messi.
Nie darzyłam tego piłkarza sympatią, ale dobrze, że pomagał nam wygrywać. Cała
ta afera wokół jego osoby doprowadzała mnie do szaleństwa. Przecież Barcelona,
to nie tylko Messi, ale też Puyol, Cesc, Tello, Marc, Alexis, Valdes i wielu
innych. To, że strzela jest też zasługą całego zespołu. Przecież ktoś musi
wyprowadzić mu tą akcje.
Wychodząc z loży vipowskiej na parking zauważyłam
samochód mojego brata. Byłam zszokowana, że chciało mu się po mnie przyjechać.
Mój brat Marcos, nigdy tego nie robił. Chyba, że chciał się ponabijać.
Spojrzałam na Monic, która wzrokiem błądziła po parkingu
z nadzieją zobaczenia swojego największego idola, lecz zmuszona byłam pociągnąć
ją za sobą. Dziewczyna od zawsze szalała za Victorem Valdesem. Miałam już
pomysł na prezent urodzinowy dla niej, ale jeszcze trochę musiała poczekać.
Pochodząc bliżej ujrzałam swojego kuzyna. Już chciałam
się wycofać i dalej ukrywać swój sekret. Nie miałam pojęcia ile czasu jeszcze
mogłam to ciągnąć, ale gdybym się postarała... Kto wie. Przecież znamy się 5
lat, a mi udało się to przed nią ukryć. Zapraszając ją na urodziny, wybierałam
ten dzień gdy kuzyn był gdzieś poza miastem. Nawet na wakacje jej nigdy ze sobą
nie zabrałam, bo jeździł ze mną brat i kuzyn. Lecz nadszedł dzień, w którym
zmuszona byłam go przedstawić.
- To mój kuzyn, Alvaro - wsiadłam do sportowego samochodu
z nadzieją, że go nie rozpozna. Nie chciałam by wiedziała, że mam rodzinę w
Realu.
- A... Alvaro ? - zaczęło się.
- Kuzynko, nie chwaliłaś się, że masz sławnego kuzynka ?
- zaśmiał się z przedniego siedzenia, a wraz z nim Marcos. Ja tylko spaliłam
przysłowiowego buraka i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
- Carmel, jak mogłaś nie powiedzieć, że ktoś z Twojej
rodziny gra w Realu ? - spojrzała na mnie wrogim wzrokiem. Chyba nienajgorzej
to przyjeła.
- A mam się czym chwalić ?
- No właśnie, jak mogłaś ? Oczywiście, że tak - Marcos
nadal kpił ze mnie.
- Zamknij się - warknęłam wkurzona - Porozmawiamy później
- dodałam w stronę przyjaciółki.
Droga powrotna nie trwała długo, lecz Monic wcale się już
do mnie nie odezwała. Rozmawiała spokojnie z chłopakami ignorując mnie. Nie
chciała rozmawiać o niczym i nikim innym tylko o Álvaro Moracie. Nie wyglądała
jakby była na mnie zła, tylko raczej zaciekawiona co mam jej do powiedzenia.
Nie minęło pół godziny i byliśmy na miejscu. Chłopcy od
razu wyskoczyli z samochodu, rzucając mi kluczyki bym zamknęła samochód. Oni
pobiegli na pobliskie boisko, a my zostałyśmy same. Przekręciłam kluczyk w
zamku i usiadłam na krawężniku, a zaraz obok mnie Monic.
- Nie chciałam Ci o tym mówić - zaczęłam.
- Ale dlaczego ? - w jej głosie wyczuwałam jedynie
ciekawość, żadnej irytacji ani podobnych uczuć.
- To jest Madridista, a my jesteśmy Cule. Co to za ciekawostka,
że we wrogiej drużynie gra mój kuzyn ? Może trochę się bałam, jak zareagujesz
gdy się dowiesz.
- Tontita (Głupiutka) - otuliła mnie ramieniem - nie
obchodzi mnie to. Przecież od zawsze szanowałyśmy przeciwnika. Spójrz na to z
tej strony, że to twoja rodzina.
- No niby tak - mruknęłam.
- Ei mała, rodziny się nie wybiera - szturchnęła mnie i
wybuchła śmiechem.
- Monic, Carmelita ! Chodźcie na obiad i wołajcie
chłopaków ! - usłyszałyśmy donośny męski głos. Odwróciłyśmy się w stronę z
której dochodził głos i zobaczyłyśmy mojego ojca stojącego w drzwiach.
- Cześć Tato - odkrzyknęłyśmy równocześnie i naszym oczom
ukazał się szczery uśmiech na jego ustach.
Obiad minął w bardzo rodzinnej atmosferze. Monic siedziała
obok mnie i Alvaro, a naprzeciw usadowił się mój brat. Monic dużo rozmawiała z
napastnikiem Realu. Co najdziwniejsze, rozmawiali o piłce nożnej, a i tak się
dogadywali. Moi rodzice również lubili moją przyjaciółkę. Traktowali ją jak
własną córkę, więc była częstym gościem w naszym domu. Na prawdę jestem w
szoku, jak udało mi się to ukrywać przed nią już tyle lat. Oczywiście było to
bardzo męczące. Jednak ucieszyłam się, że wszystko już jest za mną i nie muszę
jej więcej okłamywać.
Wykorzystując wolną chwilę, podbiegłam do taty i usiadłam
obok niego na kanapie.
- Tatkuuuu ...
- Ile ? - spytał i wyjrzał znad gazety.
- 100 euro, ale nie po to przyszłam - uśmiechnęłam się
szeroko - Potrzebuję twojej pomocy.
- Co mogę dla ciebie zrobić ? - odłożył gazetę na stolik
i odwrócił się w moją stronę.
- Monic ma niedługo urodziny i chciałam, żebyś mi pomógł
coś zorganizować. To będzie spełnienie jej marzeń. Proooooooszę - przeciągnęłam
ostatni wyraz, ale on był to tego przyzwyczajony.
No, no :d Bardzo podoba mi sie rozdział ;) Ciesze sie, że Monic sie nie gniewała ;) jestem ciekawa tej niespodzianki urodzinowej :D
OdpowiedzUsuńOjjj Alvaro *_* Dobra, tam i tak wolę Tello. hahaha xD I cieszę się, że chociaż jego nazwisko się tutaj pojawiło xD
OdpowiedzUsuńAle fajnie będzie ^^ Coś czuję, że te urodziny będą niezapomniane. Skoro to spełnienie marzeń to ja tak coś czuję że to będzie coś... Victorowego xD
Ale tata najlepszy haha ''ILE?'' hahahahaha xD
Pozdrawiam :D
Dobre to było, dobre xD
OdpowiedzUsuńJa bym się tam cieszyła z Moraty w rodzinie, pomimo, że jak bohaterka należę do strefy Cules
Cóż mam więcej powiedzieć, informuj mnie na http://hiszpanskieperypetie.blogspot.com/ albo na moim drugim blogi, ale tak mi się nie chce wklejać linka, więc informuj mnie na perypetiach xD
Alvaro! Jej, kocham gościa :D Opowiadanie zapowiada się naprawdę fajnie i nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńJak możesz to informuj mnie na tt :) @dvingende